cisza spokój pustka pójdę się przejść tak z ciekawości, popatrzeć na ludzi co po weekendach szukają godność, tak sobie chyba tłumacze ucieczkę od samotności, wyjdę wstąpię do sklepu a może skróce swe męki, scenariusz pierwszy, biorę dwie setki , i butelkę Pepsi, zestaw idealny gdy życie się pieprzy, pójdę na dworzec dziwne miejsce, im piękniejsze pożegnanie tym bardziej bolesne, nasze pożegnanie teraz Jestem dla ciebie nikim, dałem ci wszystko i zostałem z niczym, na ten moment jakie sens ma to istnieje, skoro jestem na dworcu to może wkoncu szczęście się uśmiechnie tylko z opóźnieniem, gazeta się Poniewiera znów głupi nagłówek, patrzę w zegarek nie sprawdzam godziny ja szukam wskazówek, mijam te tłumy każdy w pośpiechu, hajs karierę nie ma czasu na myśl o drugim człowieku, jestem dobrą osoby tak mi się wydaje, . choć listę złych rzeczy wykułem na blachę, wszytko się świeci miasto tym żyje, ktoś znowu się pokłóci ktoś za nic kogoś pobije, przytłacza mnie to wszystko się Denerwuje, najwidoczniej nie najlepiej radzę sobie w tłumie, pora na mnie nic nowego, zwykle szare życie związać koniec z końcem i do następnego, idę do domu sponiewierany, z totalnym dołem w ten sposób chyba liże rany, siadam na łóżko myśląc dlaczego tak wyszło mając dwie setki i butelkę Pepsi, . po co wyszedłem nie wiem droga bez celu ten spacer to definicja samotności,