Wy$pA
Wy$pA

Wy$p@

Wy$p@

74 Plays

17 Sep 2020

Godziny SAMOTNOSCI SIEDZE pogrążony w myślach ale o czym myślę nie wiem zmęczone oczy moje rąk drżenie krzyczy moja dusza ból mojego wnętrza zranionego człowieka mimo osob bliskich krocze dzień za dniem w samotności przez to życie ide bezsensu jest to moje zycie przed soba przyszlosci i celu nie widze placze upadam wstaje zbieram sie ostatkiem sił idę dalej znowu staje walczyć o wszystko co dls pprzestaje czesciej niż rzadziej brak mi sił w sercu gdzieś na dnie mojego krwawiacego serca tli się nadzieją plomien ogrzeje dłonie moje zimny głaz pokryty lodem we wnętrzu swojego ciała nosze zamiast krwii czerwonej zylami tlocze od serca do serca lodowiec żyjąc agoni samotności czuje się jak żywy trop nie potrzebny byłem ja dzieki wam dzisiaj rozmowa moja diabla oraz Boga przerwana linia życia moja ja dla was oddam zyciewy mnie nie widzicie ja uczuciami wy dla mnie po plecach lincze po co pytam bylo mi to zycie dlaczego tak mnie potraktowaliscie daliscie zycie odchowsliscie a pewnego dnia o mnie zapomnieliscie tak robia rozice tak traktuje kobieta która kocha i pragnie mnie chce przeżyć że mną to co zwane jest życie teraz zapalone znicze po mnie tyle ciągle głupoty piepszycie a ja ciągle idę samotnie przez to życie gdzie mnie nie ma nie czuje ze żyje dlaczego ból moim fetyszem blizn na ciele nie zliczę samotnosc z bólem ze mną wszędzie idzie jak rodzice kobieta brat ale was nie ma bo chcecie tak peka serce wylewa sie zal moje dni radosne ze sobą w podróż zabiore gdy rodzinie wam kochani serce na dloni nioslem wtedy żyłem radośnie nadzieja moja wspomnieniem dla mnie została już od jakiegos czasu uczuc nieposiadam miłości i ludzkich wartości pozostały tylko zgliszcza i miejsce paleniska będę o was pamiętał mimo cierpienia sama spalenizna czarna dziura w mojej głowie przepaść zerkam w dol wyroczni efekt samobójców przepaść nad nia teraz stoję ja pochylam się słyszę jak przez mgłę skaczą na co czekasz cos mnie spycha patrzę w dol pcha mnie jakaś wewnętrzna zla siła za chwilę odjebie masta killa się nie utrzymam czego chcesz duchu ciemności się pytam demonie zla dlaczego siedzisz w mojej głowie odpowiedz dlaczego to mnie wybrałeś wołam Boga przyspieszone bicie serca walczę z duchem demonem zla nie dam mu 0prady niepokonam go bez milosci waszej bez was bliskich bo moje uczucia wiara miłość uśmiech wygasły żegnam się z wami na zawsze w sercu mam was głęboko schowanych milosc prawdziwa kocham was i nigdy nie nie przestanę nie zapomnę wybaczcie mi za to jaki bylem ja albo swietujcie że nie ma mnie z wami od dziś samotność ból i cierpienie najlepszym mym przyjacielem moja rodzina z nimi mogę pogadać z nimi mogę wszystko na nich zawsze liczyć mogę wszędzie gdzie nie pójdę mam ich przy sobie żegnam was a teraz wybaczcie ale pogromca zywyc dusz idzie po mnie czas na mnie i tak nie zrozumie zadano z was co siedzi w mojej głowie z życia wycinamy fakt nie ma sensu mówić wam bo na koniec zrobicie że mnie wariata powiecie psychopata przydałby się psychiatra jednak nie powiem wam zostawię to w sercu i w swojej głowie co mnie męczy nie puszcze pary z gęby skoro tyle lat żyjemy razem nie widzicie po mnie nic to opadają mi ręce nic nie znacze dla was raczej nic kocham was rodzino moja walczylem z osobna o kazdego z was wyszla lipa przepraszam Wyspa wasz boli mnie wasz brak uczuć do mnie milczą już mnie nie usłyszycie szanujcie prosze życie.

3 Comments

Leave a comment

4 years ago

💥💥👌👌🎤🎤

lucyfer rapu

4 years ago

Godziny SAMOTNOSCI SIEDZE pogrążony w myślach ale o czym myślę nie wiem zmęczone oczy moje rąk drżenie krzyczy moja dusza ból mojego wnętrza zranionego człowieka mimo osob bliskich krocze dzień za dniem w samotności przez to życie ide bezsensu jest to moje zycie przed soba przyszlosci i celu nie widze placze upadam wstaje zbieram sie ostatkiem sił idę dalej znowu staje walczyć o wszystko co dls pprzestaje czesciej niż rzadziej brak mi sił w sercu gdzieś na dnie mojego krwawiacego serca tli się nadzieją plomien ogrzeje dłonie moje zimny głaz pokryty lodem we wnętrzu swojego ciała nosze zamiast krwii czerwonej zylami tlocze od serca do serca lodowiec żyjąc agoni samotności czuje się jak żywy trop nie potrzebny byłem ja dzieki wam dzisiaj rozmowa moja diabla oraz Boga przerwana linia życia moja ja dla was oddam zyciewy mnie nie widzicie ja uczuciami wy dla mnie po plecach lincze po co pytam bylo mi to zycie dlaczego tak mnie potraktowaliscie daliscie zycie odchowsliscie a pewnego dnia o mnie zapomnieliscie tak robia rozice tak traktuje kobieta która kocha i pragnie mnie chce przeżyć że mną to co zwane jest życie teraz zapalone znicze po mnie tyle ciągle głupoty piepszycie a ja ciągle idę samotnie przez to życie gdzie mnie nie ma nie czuje ze żyje dlaczego ból moim fetyszem blizn na ciele nie zliczę samotnosc z bólem ze mną wszędzie idzie jak rodzice kobieta brat ale was nie ma bo chcecie tak peka serce wylewa sie zal moje dni radosne ze sobą w podróż zabiore gdy rodzinie wam kochani serce na dloni nioslem wtedy żyłem radośnie nadzieja moja wspomnieniem dla mnie została już od jakiegos czasu uczuc nieposiadam miłości i ludzkich wartości pozostały tylko zgliszcza i miejsce paleniska będę o was pamiętał mimo cierpienia sama spalenizna czarna dziura w mojej głowie przepaść zerkam w dol wyroczni efekt samobójców przepaść nad nia teraz stoję ja pochylam się słyszę jak przez mgłę skaczą na co czekasz cos mnie spycha patrzę w dol pcha mnie jakaś wewnętrzna zla siła za chwilę odjebie masta killa się nie utrzymam czego chcesz duchu ciemności się pytam demonie zla dlaczego siedzisz w mojej głowie odpowiedz dlaczego to mnie wybrałeś wołam Boga przyspieszone bicie serca walczę z duchem demonem zla nie dam mu 0prady niepokonam go bez milosci waszej bez was bliskich bo moje uczucia wiara miłość uśmiech wygasły żegnam się z wami na zawsze w sercu mam was głęboko schowanych milosc prawdziwa kocham was i nigdy nie nie przestanę nie zapomnę wybaczcie mi za to jaki bylem ja albo swietujcie że nie ma mnie z wami od dziś samotność ból i cierpienie najlepszym mym przyjacielem moja rodzina z nimi mogę pogadać z nimi mogę wszystko na nich zawsze liczyć mogę wszędzie gdzie nie pójdę mam ich przy sobie żegnam was a teraz wybaczcie ale pogromca zywyc dusz idzie po mnie czas na mnie i tak nie zrozumie zadano z was co siedzi w mojej głowie z życia wycinamy fakt nie ma sensu mówić wam bo na koniec zrobicie że mnie wariata powiecie psychopata przydałby się psychiatra jednak nie powiem wam zostawię to w sercu i w swojej głowie co mnie męczy nie puszcze pary z gęby skoro tyle lat żyjemy razem nie widzicie po mnie nic to opadają mi ręce nic nie znacze dla was raczej nic kocham was rodzino moja walczylem z osobna o kazdego z was wyszla lipa przepraszam Wyspa wasz boli mnie wasz brak uczuć do mnie milczą już mnie nie usłyszycie szanujcie prosze życie.

You may also like