Znowu się przejechałem oddałem to co miałem Świat był budowany .na jebnaym kłamstwie Dostałem palcem środkowym w oko Było spoko było złoto szczęście znikło momentalnie . Po kryjomu chlanie rozmów usuwanie Oskarżanie o życie na omamie było trochę chamskie . Rylo moja banie popadanie w skrajne jazdy Które kończyły się fatalnie na mojej baśce Czemu ludzie kłamią chciałbym się dowiedzieć . mają jakiś pretekst . Nie wyzbywam się podejrzeń Chciałbym żyć lepiej . Chociaż bagaż doświadczenia Sprawia. że jest jednak mi trochę ciężej Ciężko jest wybaczyć nie brakuje mi fantazji O tym że obecny partner może zrobić to co każdy Wspomnieniami wracam do tej ciężkiej chwili wytykania w kłótni . schizofrenię mojej chorej matki Ludzie kurwa są okrutni trzymaj język za zębami to wytrąca z dłoni ich atuty ... Jak mam ufać skoro to co mówię wraca do mnie w kłótni chciałbym ufać lecz nie jestem już taki glupi ... Serce pękło jak mam patrzyć w twoje oczy Nie wiem kiedy mówisz prawdę Chyba mylę już osoby Byłaś inna na początku nie w porządku jeeest jednocześnie mieć dwóch gości na swoim oku Modliłem się do Boga byłem u psychologa Grał twardego miękki chłopak Który w depresje popadł Ciężka od emocji głowa Atmosfera chora chociaż Wolny jestem już od zioła Tyle z tego dobra